Bez kategorii

beautiful

Stawiam na półce słoiczek nowego kremu z adnotacją „30+ aktywna redukcja zmarszczek” i myślę, że to straszne. Nie ten plus, ale ta „aktywna redukcja”, bo wcale nie zamierzam redukować swoich zmarszczek, tym bardziej aktywnie. Bo ja swoje zmarszczki lubię. Co więcej, uważam, że zmarszczki są super.

Patrzę na nie codziennie w lustrze i się do nich uśmiecham. Do tego, co w nich widzę.
Obserwując te moje bruzdy, żłobienia w okolicach oczu i ust, nie dostrzegam ubytku kolagenu ani degradacji elastyny. Nie wyrzucam sobie, że zbyt często wystawiałam swoją twarz do słońca, że ruchliwość mojej twarzy za bardzo poddawała się ekspresji i naturalnym odruchom.

Widzę natomiast swoją radość, śmiech głośny i intensywny aż do bólu brzucha. Widzę, jak na mojej twarzy odznaczyły się emocje, przeżycia i moja historia. W swoim egocentryzmie myślę, że dodają uroku, a może nawet i charakteru.
Uwielbiam patrzeć na twarze starszych ludzi i obserwować tę siatkę rozciągniętą na skórze. Tyle w niej radości, zadumy, zgryzot i tęsknot. Tyle w niej człowieka.

I te swoje też lubię. Pamiętam, jak kiedyś Sz. powiedziała, abym nie śmiała się tak bardzo, bo będę miała kurze łapki. Zmarszczyłam czoło, dając zgodę mojej skórze na utratę sprężystości w jeszcze jednym miejscu mojego ciała. Są tacy, którzy uważają, że twarz ze zmarszczkami ma defekt. Ja jestem w gronie tych, dla których defektem jest twarz bez żadnej skazy.

Dlatego nie będę wymazywać czasu ze swojej twarzy, nie zrobię jej nijakiej prasowaniem zmarszczek i wstrzykiwaniem botoksu. Zrobię na opak wszelkim poradnikom i nadal będę stosowała kurację pro-zmarszczkową: nie ograniczę swojej mimiki i każdy zachwyt, radość, smutek i złość odmalują się na mojej twarzy. Będę wystawiać swe piegi do słońca i łapać każdy jego promień.
I zmienię krem.


12 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *