maki, dziewczyna, katielamassu
Blog,  introwertzm

butterflies and hurricanes

W dniu dziecka wjechałyśmy rowerami prosto w bujne ramiona lasu. Mocny zapach akacji robił się na naszych twarzach i już wiedziałyśmy, że jest lato. 

A każde lato jest po prostu nasze.  

Lody zagryzamy arbuzem i wyciągamy ukochane sukienki. Wijemy wianki i robimy dużo zdjęć. To lato smakujemy bardziej, bo nic nie jest w nim oczywiste.

Podobno wróciliśmy do normalności. Coś w tym jest, bo znów wszyscy przeszkadzają wszystkim. Z drugiej strony czytam o przewartościowaniach i nauce życia w nowej rzeczywistości. Gdy patrzę przez okno na grupy matek, które siedząc na ławkach stykają się spoconymi ramionami, bez maseczek, to mam wątpliwość.

Podobno był to też świetny czas na rozwój, kursy, dokształcanie się. Ja widziałam nieudolne próby przenoszenie 1:1 świata realnego w ten online. Nadproduktywność, kurczenie się czasu, złudną efektywność. 

Nie wykorzystałam tak czasu, w którym świat się zatrzymał. Moje życia przed, w trakcie i po kwarantannie nie różnią się zbytnio od siebie. To wciąż to samo życie, w którym przez jeden piękny moment byliśmy bliżej siebie. Zawsze chodzi o świadomość chwili. A ja wycisnęłam z nich najwięcej, jak mogłam w tym wpatrzeniu się w drugiego człowieka.

Pewnego dnia mężczyzna wytłumaczył mi świat, mówiąc jak bardzo niemądra jestem odrzucając jego propozycję zawodową. Choć jestem pewna, że gdybym obok chromosomu X miała też chromosom Y, nie tłumaczyłby mi tego świata tak zawzięcie. Tego dnia pomyślałam, że lubię swoją bańkę. Może i jestem niemądra, ale przynajmniej szczęśliwa i spójna sama ze sobą. 

Potem pomyślałam, że obok tych, którzy rzeczywiście przewartościowali swoje życie są też tacy, jak ja: ci, których sytuacja utwierdziła we własnych wartościach, relacjach, którzy pielęgnują, sprawy, w które wierzą. W jedną lub w drugą stronę. I nie wiem, czy to dobrze. 

Moje papierowe kobiety nabierają kolorów. Już prawie wszystkie mają swoje charaktery przyjmując lub odrzucając historie, które im wymyślam. 

Odliczam dni, gdy Mała Zo po raz pierwszy zobaczy wyłaniający się przed nią cienki pasek błękitu, gdy przesypię znów morski piasek przez palce i schowam go trochę do kieszeni na gorszy czas. Gdy morska fala obmyje mi stopy, a sól w powietrzu poskręca moje włosy. 

Tak wejdziemy w lipiec.

4 komentarze

    • Katie

      Takie pretensje do siebie, są jak najbardziej normalne, szczególnie, gdy z prawa i lewa słyszy się o tym, jak to lockdown jest cudowną okazją na rozwój itd. Jeśli ktoś miał potrzebę uczenia się, doskonalenia, zrealizowania odłożonych spraw, to super. Tak samo super, jak to, że ktoś inny tego nie robił. Grunt, aby iść za swoimi autentycznymi potrzebami, a nie tymi wykreowanymi przez media.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *