Blog
-
you should be dancing
Z perspektywy 20 lat scena wygląda na zdecydowanie mniejszą, ale kulisy nadal pachną tak samo. To zapach starych desek i kurzu. Potu, zerwanych ścięgien i ekscytacji. Zapach energii unoszącej się pod sam dach, zmieszany z wonią adrenaliny, niecierpliwości i pasji tętniącej w żyłach. Mieszanka ciekawości tego, co za chwilę i pewności każdego ruchu, który jest przed. Drżenie koniuszków palców, totalny spokój w głowie i – paradoksalnie – ta lekka świadomość, że już nie ma odwrotu. I wreszcie ten bezczelny uśmiech odwagi, gdy pierwszy dźwięk, jest jak głośne sprawdzam wykrzyczane z ostatniego rzędu.
-
Oh Santa!
Mój Święty Najdroższy! Powiem Ci, że mi zaimponowałeś. Ja wiem, że mój zeszłoroczny list do Ciebie entuzjazmem nie pałał, ale widzę, że czytałeś między wierszami. Jestem wdzięczna. Było super. Niestety w tym roku spóźniłam się z moim listem do Ciebie. Miałam go wprawdzie na swojej to do list, ale w przypływie pewnej chwili, gdy odhaczyłam zadanie numer pierdyliardczternaście, przypomniałam sobie, że życie to jednak coś więcej niż realizowane punkty i wywaliłam listę do kosza. Już prawie miesiąc będzie, jak ich nie robię. No i zapominam czasami, choć wcale mnie to nie martwi, poza tym listem do Ciebie…
-
gołębi puch
Czekam na śnieg. Taki pierwszy, delikatny. Na pierwszą warstwę błyszczącego szronu na źdźbłach trawy i siatkach ogrodzeń. Na jego świeży zapach w powietrzu, to jak skrzypi pod nogami, jak topi się na moich policzkach i w moich włosach. Śnieg to jedna z tych historii, którym wierzę. Jedna z tych, do których mam zaufanie.