Blog

here comes the sun

W wąską brukowaną ulicę między wysokimi kamienicami powoli wlewa się pomarańczowe światło poranka.
Z każdą chwilą miasto nabiera kolorów. Przebiera się z nocnych koszul w sukienki w odcieniach żółci i czerwieni, ale na stopach wciąż jeszcze ma puchate kapcie podszyte mgłą.
Leniwa pobudka.
Za chwilę stanie się dzień.
Słońce wypełnia szczelnie boczne i wsteczne lusterko. Ulice, jak z kolorowych zdjęć w początkach lat dziewięćdziesiątych. Tylko kilka kałuż mimochodem przypomina o wczorajszej szarości i melancholii rozciągniętej między balkonami.
Czuję jak różowieją mi policzki od mroźnego powietrza, które migoce wilgocią na liściach drzew i wiruje w snopie światła wpadającego między brązowiejącymi drzewami wprost pod moje stopy.
Wierzba moczy końcówki swych jeszcze zielonych liści w fosie.

Uwielbiam jesień i jesienne, słoneczne poranki.

10 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *