Bez kategorii

mimochodem

Czucie.
Odmieniane przez różne przypadki, w różnych konfiguracjach, kontekstach.
Podobno je mam.
W edytorach tekstu i w sposobie mówienia, w łapanych kadrach i w wychwytywaniu ludzkich emocji. 
Więcej czuję, więcej widzę i więcej wiem. Aż do szpiku kości.
Czasami chciałabym mniej. Czasami chciałabym aż tak bardzo nie pamiętać wszystkich faktów i swoich czuć.
Powinnam mieć jakiegoś firewalla, który odpierałby zbędne słowa, obrazy i nie pozwalał nadawać zjawiskom większej rangi niż na to zasługują.
Bo we mnie trafia wszystko. Jak dart w sam środek tarczy. 
Zbyt wiele bodźców, które przetwarzam bez chwili wytchnienia, mimo iż nie chcę. 
Tysiące śledczych żarówek i sensorów w mojej głowie nie pozwolą, by coś zewnętrznego przepłynęło przeze mnie niezauważenie. 
Nawet coś nieznaczącego, drobiazg, pozbawiony odniesień, gdzieś się zaczepi srebrnym haczykiem. Rośnie cichutko, pulsuje delikatnie, a potem wybucha myślą nie do ujarzmienia, którą fizycznie czuję w brzuchu, w prawym barku, w łzie, która nie chce spaść z powieki. Jest jak rzęsa wbita w oko i drzazga pod paznokciem. 
Czasem chciałabym móc zamknąć to swoje czucie w dłoni, jak garść kasztanów. Zdmuchnąć, jak kurz z koniuszka palca. Mimochodem dostrzegać to, co zbyt często przejaskrawiam. I czuć, tak, jak tylko ja potrafię, jedynie to, co jest prawdziwe. 

10 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *