poker face
“Spokojne przechodzenie jesieni w zimę wcale nie jest przykrym okresem. Zabezpiecza się wtedy różne rzeczy, gromadzi się i chowa jak największą ilość zapasów. Przyjemnie jest zebrać wszystko,
co się ma, tuż przy sobie, możliwie najbliżej, zmagazynować swoje ciepło i myśli i skryć się w głębokiej dziurze, w samiuśkim środku, tam gdzie bezpiecznie, gdzie można bronić tego, co ważne i cenne,
i swoje własne. A potem niech sobie sztormy, ziąb i ciemności przychodzą, kiedy chcą. Niech się tłuką o ściany szukając po omacku wejścia, i tak go nie znajdą, bo wszystko jest zamknięte, a w środku siedzi ten, kto był przezorny, siedzi i śmieje się, zadowolony z ciepła i samotności.”
co się ma, tuż przy sobie, możliwie najbliżej, zmagazynować swoje ciepło i myśli i skryć się w głębokiej dziurze, w samiuśkim środku, tam gdzie bezpiecznie, gdzie można bronić tego, co ważne i cenne,
i swoje własne. A potem niech sobie sztormy, ziąb i ciemności przychodzą, kiedy chcą. Niech się tłuką o ściany szukając po omacku wejścia, i tak go nie znajdą, bo wszystko jest zamknięte, a w środku siedzi ten, kto był przezorny, siedzi i śmieje się, zadowolony z ciepła i samotności.”
Tove Jansson
Przyszedł czas zimowy. A ja, jakbym się zbudziła z długiego snu o niczym. Bez powidoków, rozmazanych konturów, wyblakłych kontrastów. Bez tego poczucia, że coś na końcu języka i z tyłu głowy. Po prostu jestem. Tak niezauważalnie, znikam i pojawiam się nie naruszając rzeczywistości, bez drgań, zdziwień i oddechów. Budzę się i patrzę i pytam siebie samą:
Gdzie byłam przez ostatnie 10 lat?
Pomijając to, co w życiu najważniejsze, to co bezsprzeczne, bezdyskusyjne i będące ponad wszelkie wartościowania… nie wiem.
Obrastam szronem i znów korytarze szepczą bajkę o Królowej Śniegu. Tej co wchodzi pod kraciasty koc swoim całym ciałem, które potrafi zwinąć w najmniejszy precel świata, słodkością wina gasi gorycz dni, które ściekają między palcami. Tej, która wyciąga i podaje ręce tym, co po nie sięgają lub zupełnie po omacku szukają punktu zaczepienia. I burzy ten obraz siebie niedoścignionej, osobnej, zaraża radością choć w środku lodowe kolce. Zamarzam. Od środka. Kawałek po kawałku.
Wysyłam za samą sobą listy gończe. Szukam treści, tej tylko dla siebie, którą chociaż mogłabym ścisnąć w garści.
Nadal rozdaję szerokie uśmiechy i dobre rady w cztery świata strony.
Nadal oglądamy serial W porządku.
Nadal robię dobrą minę do złej gry.
I znów mnie nie ma.
2 komentarze
paczucha
Jesteś poezją i prozą, jesteś nawet gdy Ciebie nie ma :))
Katie
Jedne z piękniejszych słów, jakie ostatnio słyszałam 🙂 Dziękuję 🙂