the long and winding road
Jeśli coś jest nienazwane, to tak, jakby tego nie było.
Krąży gdzieś, efemeryczne, nieuchwytne. Czasem trąci o nas przeczuciem, krótkim fleszem, co rozpływa się tak szybko, jak się pojawiło.
Rozrasta się i nadchodzi ten moment, gdy trzeba nazwać.
A, kiedy już się nazwie, to zaczyna przybierać kształt i formę, obrasta konturem, nabiera barwy i znaczenia. Wtedy, to nazwane, staje się nasze. Jesteśmy za nie odpowiedzialni, za to, co z nim zrobimy. W jakim kontekście je ustawimy, jaką interpretację mu nadamy.
Nienazwane staje się słowem.
Słowo jest konkretem.
Może być świadomą myślą, która towarzyszy ci każdego dnia, którą czasem uda się zignorować, zepchnąć na sam dół pamięci. Czasem uaktywni się gestem, mimiką na krótką chwilę, dając znać, że już nie mieści się w nadanej mu strukturze, że musi przejść w inną przestrzeń.
Wypowiedziane słowo zmienia rzeczywistość.
Nadaje jej inny bieg.
Staje się realne.
Biegniesz.
12 komentarzy
Anonimowy
A dlaczego dzisiaj taki mały, taki krótki ten wpis 🙁 chociaż mając w pamięci słowa K.R. za dużo/za długo to rozumiem Cię Kasiu 😉 😛
Katie
No właśnie z myślą o KR, żeby nie musiała się męczyć 😉
Mysz Polna
Krótko, ale filozofia i tak, jak zawsze głęboka.
annajulia
Tak właśnie mam, że kiedy dręczy mnie jakiś podskórny lęk, zaczynam drążyć, ustalać co to, z jakiej przyczyny się pojawiło. W końcu to nazywam. I jak w Twojej notce staje się realne. Wtedy zaczynam nad tym pracować…
Ładnie to "rozpisałaś" 🙂
Katie
filozofia z życia wzięta.
Katie
dobrze jest coś nazwać. to ważny moment. Dziękuję 🙂
paczucha
Fakt, werbalizacja tak problemów jak i lęków pomaga nabrać do nich dystansu, bądz znależć rozwiązanie. Uściski wieczorne.
Katie
Robi się jaśniej i wyostrzają się kontury. Buziaki.
Anonimowy
"The shining almost took me but I made it through that night
And in the morning like it graced me and I ran for miles"
espe
byle z równym oddechem…
Katie
🙂
Katie
zadyszki są niewskazane.