Bez kategorii

what the water gave me

Odpryśnięty lakier na niezdrowej płytce paznokcia.
I rozdwojony włos niedbale opadający na ramię.
Odcienie fioletu tuż pod dolną linią rzęs mieniące się zmęczeniem na wszystko.
Myśl, jak okruch czekoladowego ciastka zgniecionego w kieszeni czarnego płaszcza.
Zdarty flek, suchość w gardle i głowa pulsująca nadmiarem.

Przez trzy przecznice szłam zieloną falą świateł dla pieszych.
Drzwi nie stawiły oporu, a korytarze nie poplątały się pod nogami.

Kolejek po inną, lepszą wersję życia nie było.

Zatwierdzono stemplem.
Inna rzeczywistość w 120 sekund.

Jedną łzą, która zakręciła się w kąciku oka, wypłakałam z siebie dekadę, a potem wyrzygałam ostatnie kilka tygodni.

Zanurzyłam ciało w chlorowanej wodzie i rozpłynęłam się w niej cała.
Rozpuściły się zaschnięte emocje, zdarzenia, lęki.
Mięśnie przestały kłuć stresem, zabolały naturalnie.
Spłynęło. Zeszło.

Kupiłam swoje ukochane perfumy i znów pachnę sobą.
Zasnęłam najpiękniej i najspokojniej jak mogłam.
Pomaluję paznokcie, zrobię coś z włosami i zaniosę buty do szewca.
To nie powinno być trudne. W końcu znów widzę błysk w swoim oku.

10 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *