Blog

wolna

Po czterech latach dojrzałam w końcu do tego ważnego kroku, by przynieść do pracy swój prywatny kubek.
To znaczy, że się zaaklimatyzowałam.

W środę o 6:55 weszłam do pracy z kubkiem w torbie.
O 7:00 zalałam sobie kawę i włączyłam komputer.
Około godziny 10:00 kliknęłam na blogu opublikuj i pojawił się post z moimi wyobrażeniami o tym, jak to jest, gdy składa się wypowiedzenie.
O godzinie 11:00 zadzwonił prywatny telefon.
O godzinie 11:15 wręczyłam wypowiedzenie.

Wszystkie najgorsze sprawdziany, egzaminy, obrony, które jeszcze w wiele lat po wracały w koszmarach, mogą się schować w porównaniu z tym jak  przez godzinę składałam wypowiedzenie.

Szybkie cięcia nie bolą wcale.
Boli, gdy zaczyna się goić a pytania: ale dlaczego? są jak ciągłe rozdrapywanie ran.
Boli, gdy wyjście ewakuacyjne jest tuż przed Tobą, a ktoś nie chce pozwolić ci przez nie przejść.

Dziś jestem radosna i lekka.
Ta zmiana jest jak beztroskie skakanie po kałużach, jak leżenie na dzikiej łące pośród maków.
Jest jak radość z pierwszego w roku śniegu.
Jest jak oddech.
Nowe już na mnie czeka, a ja ze zniecierpliwienia przebieram nogami.

W minioną środę pierwszy raz po czterech latach przyniosłam do pracy swój kubek.
W najbliższą środę schowam go do torby i zaniosę z powrotem do domu.

 

8 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *