serendipity, katie-lamassu
Blog

you should be dancing

Z perspektywy 20 lat scena wygląda na zdecydowanie mniejszą, ale kulisy nadal pachną tak samo.

To zapach starych desek i kurzu. Potu, zerwanych ścięgien i ekscytacji. Zapach energii unoszącej się pod sam dach, zmieszany z wonią adrenaliny, niecierpliwości i pasji tętniącej w żyłach. Mieszanka ciekawości tego, co za chwilę i pewności każdego ruchu, który jest przed. Drżenie koniuszków palców, totalny spokój w głowie i – paradoksalnie – ta lekka świadomość, że już nie ma odwrotu.  I wreszcie ten bezczelny uśmiech odwagi, gdy pierwszy dźwięk, jest jak głośne sprawdzam wykrzyczane z ostatniego rzędu.

Z perspektywy 20 lat zakulisowe życie nie zmienia się wcale.

Z pierwszym krokiem na scenie, reflektorem prosto w oczy i tym moim punktem w najodleglejszym miejscu na sali o twarzy rodzicielki, który stworzyłam w głowie, by oddać mu całą wewnętrzną radość wytańczoną do ostatniego gestu. Tak, mamo, nadal tańczę dla Ciebie.
I choć poza sceną niemal wszystko jest inne, niż w zeszytach pisanych wtedy nocą, to na niej wszystko jest najzwyczajniej moje. Jak wtedy.

I tak samo, jak wtedy, nie myślę już o tym, gdzie zaczyna się fraza, nie liczę taktu. W dodatkowym zwoju mózgowym, który skręcił się jakiś czas temu i 24/7 odtwarzał każdy poszczególny krok, ktoś wcisnął stop.  Jest tylko tu i teraz, dźwięk, ruch wykończony do opuszka palca i radość, prosto ze środka.
Kilkaset sekund odmierzanych rytmem serca. Wewnętrzne serenity. Budująca pewność, że jesteś w odpowiednim czasie i miejscu.

I to cholerne nienażarcie chwilę po, gdy znów znikasz za kulisami, ale chcesz jeszcze.
Niezmiennie.

Cudowne serenity i serendipity w jednym. Już nie na palcach schowanych w baletkach lecz z mocnym tupnięciem zwykłym trampkiem.
Bo jestem kotem. Zawsze wracam, choć czasem okrężną drogą, czasem nawet o tym nie wiedząc. Wracam, bo tak naprawdę nigdy nie odchodzę.

2 minuty i 40 sekund dały radość, jakiej już dawno w sobie nie czułam.
Gdy wszystko milknie daję sobie chwilę, między aksamitnymi kotarami, w niewielkim snopie światła.

Z perspektywy 20 lat nadal tylko tu czuję się najbardziej sobą.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *